niedziela, 21 kwietnia 2013

Rozdział 3




- Szybko, mówcie co wiecie na ten temat. – Hokage wioski Liścia spojrzała ponaglającym wzrokiem na załogę Anbu.  Przywódca oddziału; wysoki brunet z maską kota na twarzy; wystąpił przed szereg i lekko skłonił swoje ciało okazując szacunek.


- Czcigodna, tak jak w każdy czwartek, mój oddział był na misji zwiadowczej. Kontrolujemy  północno - wschodni teren wioski. – przerwał na moment swoją wypowiedź, by nabrać powietrza.- Nasz zasięg to dwadzieścia kilometrów od murów Konohy-Gakure.

- Tak, tak to wiem. W końcu to ja układm te całe, jakby to nazwać…- zamyśliła się na chwilę szukając odpowiedniego słowa.-Już wiem, grafiki. Ale wracając do tematu, skup się lepiej na tym co widzieliście lub słyszeliście. To jest teraz najbardziej istotne. – osoba stojąca naprzeciw dowódcy wioski przytaknęła głową i kontynuowała swoją wypowiedź.

- Tak jak mówiłem wcześniej, byliśmy na misji zwiadowczej. Mieliśmy już wracać, ponieważ dotarliśmy już do wyznaczonych grać, ale Haru – w tym momencie wskazał na średniego blondyna, który tak jak jego przywódca miał na twarzy maskę kota – niedaleko wyczuł źródło nieznajomej czakry. Muszę podkreślić, że nie przemieszczała się ona tylko pozostawała w jednym miejscu. Zaniepokoiło nas też to, że przed wyruszeniem na misję nie dostaliśmy żadnego powiadomienia o shinobi wracających lub też wyruszających na misje. Postanowiliśmy więc sprawdzić źródło nieznanej energii. Ja wraz z Haru udaliśmy się dalej, natomiast Tomoko został na granicy.

- Haru-san czy mógłbyś  opowiedzieć jaka była ta czakra ?- Tsunade przerwała wypowiedź dowódcy Anbu.

Młody chłopak skinął głową i zajął miejsce obok swego kompana.

- Czakra z początku była słaba, natomiast gdy tylko zmniejszaliśmy dzielący nas dystans, stawała się ona silniejsza. Dla tropiciela, takim jakim jestem ja, sytuacja jest prosta i odpowiedź nasuwa się sama. Użytkownik próbował ukryć swoją energię za wszelką cenę. Z początku nawet Suzuki-san nie mógł jej wyczuć. Po dotarciu do punktu skrajnego, czyli około 50-70 metrów od czakry, zorientowaliśmy się, że czakra ta nie należy do jednej osoby. Spostrzegliśmy bowiem dwie sylwetki. Byli to mężczyźni i oboje należą do klanu Uchiha. Jednym z nich był zdrajca wioski – Sasuke Uchiha, drugi natomiast jest nam znany jak Madara. – w tym momencie atmosfera w gabinecie stała się bardzo napięta. Kobieta  siedząca przy biurku, poderwała się nagle i podeszła do okna. Po chwili można było  usłyszeć dźwięk otwieranych drzwi.  Wszyscy zebrani w gabinecie spojrzeli na przybyłą osobę. Okazała się nią być młoda kunoichi – Sakura.  Zdenerwowana Hokage zwróciła się do niej z pretensją  w  głosie.

- Co to ma oznaczać, Sakura?!  Czy Ty do reszty oszalałaś ?! Wpadać tu tak bez żadnego uprzedzenia! Na dodatek w trakcie ważnego spotkania! Toż to przekracza wszelkie…

- To o Niego się rozchodzi, prawda ?- jak na złość w drzwiach pojawiły się osoby, których nie powinno tu w ogóle być. – To o niego się rozchodzi prawda ? – pytanie zostało ponowione przez młodą dziewczynę.

 - Sakura, proszę uspokój się. Musiałaś się przesły…

-Błagam, odpowiedz mi na to pytanie a dam Ci spokój. Wyjdę z tego pokoju i pójdę spać. Tylko odpowiedz.

Sytuacja zagmatwała się jeszcze bardziej , gdy do rozmowy włączyła się kolejna osoba.

- O kogo chodzi Tsunade-obachan ? – z zainteresowaniem i jednocześnie zdezorientowaniem zapytał Naruto. Przybył wraz z Kibą i Lee, aby przyjąć zlecenie na misję. W tym momencie odwróciła się do niego przyjaciółka z drużyny. Z bólem wypisanym na twarzy, spojrzała w oczy chłopaka. Nic nie mówiła, po prostu stała i milczała wpatrując się jedynie w błękit jego tęczówek.

Dała mu czas. Czas na zrozumienie całej zaistniałej sytuacji.

***
- Ale babuniu Tsunade ! My musimy coś zrobić. Najlepiej gdybyśmy wyruszyli, już , teraz , nie czekając na nic. Przecież on może w każdej chwili stamtąd odejść. Ach…  To mnie przerasta ! – rozgorączkowany blondyn chwycił się za głowę i przeczesał włosy. – Zgadasz się ze mną , prawda Sakura-chan ?

- Naruto uspokój się. – ostry ton głosu Hokage przywrócił  wszystkich do porządku. Do gabinetu został wezwany jeszcze Kakashi, aby wspólnie przedyskutować sytuację. – Żeby podjąć jakiekolwiek działania w tej sprawie muszę poznać dalsze części tej historii, Naruto. Więc z łaski swojej zajmij jakiekolwiek miejsce siedzące, choćby to miała być podłoga , w wysłuchaj raportu oraz mojej decyzji w ciszy i spokoju. Nikt nie potrzebuje kolejnego zamieszania. Wystarczy takie jakie jest teraz. – kobieta zajęła swoje miejsce za biurkiem i w charakterystyczny sposób splotła dłonie. Naruto zrobił to samo – usiadł na fotelu pod ścianą. – A wy .. – zwróciła się do oddziału Anbu – Kontynuujcie to co zaczęliście. Tylko żeby było to szybko.

- Hai Hokage-sama. Tak więc gdy tylko się zorientowaliśmy z kim mamy do czynienia całkowicie wyciszyliśmy nasze czakry i ukryliśmy się jak najlepiej potrafiliśmy.

- Ale do rzeczy. – rzekła zniecierpliwiona Hokage. – O czym rozmawiali Ci dwaj ?

-Rozmawiali o planowanym ataku na Naszą wioskę. Młodszy shinobi naciskał aby atak odbył się jak najszybciej, najlepiej jakby odbył się w tamtym momencie. Jednak Madara powiedział, że muszę jeszcze poczekać, że armia nie jest jeszcze gotowa. Powiedział, też że muszą wrócić do kryjówki, aby samemu się przygotować. Po tym zaczęli omawiać szczegółową drogę powrotną. Od miejsca, w którym się znajdowali, pięć kilometrów mieli kierować się na zachód, następnie odbić na północny – wschód i po dwóch dniach drogi dotrzeć do kryjówki. – przywódca oddziału zamilkł na moment po chwili dodając, że to wszystko czego się dowiedzieli. Blondynka westchnęła.

- Dobrze. Jesteście wolni.- członkowie grupy poczęli kierować się do drzwi wyjściowych. – Ach, jeszcze jedno pytanie. – dotąd milczący członek zespołu ; Tomoko ; zwrócił się i zapytał o co chodzi. – Czy, aby na pewno nie zostaliście wykryci przez wroga? – nie potrafiąc udzielić odpowiedzi na to pytanie, mężczyzna spojrzał na swoich kompanów.

-Nie Czcigodna. W ukryciu pozostaliśmy, aż ninja oddalili się na bezpieczny dystans.

-Wyśmienicie, dobrze się spisaliście. Udajcie się teraz na zasłużony spoczynek.

-Hai. – odpowiedzieli chórem i zniknęli za drzwiami. Siedząca kobieta za biurkiem zwróciła się w stronę wielkiej szyby i spojrzała w ciemną noc.

Nie odezwała się. Pierwszy raz w życiu nie wiedziała co będzie słuszną decyzją.
***

- Jaka jest Twoja decyzja Hokage-sama – denerwującą i niezręczną ciszę przerwał kopiujący ninija. Kobieta odwróciła się i z zacięciem i pewnym wyrazem twarzy zaczęła wydawać rozkazy.

-Zwołajcie wszystkie wolne drużyny i oddziały Anbu. Osoby, które wyruszają na misję lub nie dawno wyruszyły mają zawrócić. Wyślijcie powiadomienia do wszystkich medyków, aby szykowali potrzebne zapotrzebowanie. Wszyscy mają być gotowi do godziny dwudziestej pierwszej. Wyruszamy jeszcze dziś.

-Zrozumiałem. Zajmę się wszystkim. – po wypowiedzeniu tych słów Kakashi zniknął w szarych kłębach dymu. Blondynka  z powrotem zasiadła na swoje miejsce. Jej gabinet powoli pustoszał. W przeciągu kilku następnych sekund był już pusty.

Prawie.

W pomieszczeniu znajdowały się jeszcze dwie osoby. Blond-włosy chłopak i zielono-oka dziewczyna. Stali w ciszy i wpatrywali się w kobietę. Ta podniosła na nich swój zmęczony i lekko zagubiony wzrok. Przymknęła powieki i machnęła na nich ręką.

-A wy na co czekacie? Idźcie się przygotowywać do misji.- młodzi shinobi nic nie powiedzieli. Rzucili sobie tylko przelotne spojrzenia i zwrócili się do drzwi. – Uważajcie na siebie. – usłyszeli cichy głos Hokage znajdując się już na korytarzu.
  
Każde z nich uśmiechnęło się do siebie, po czym ruszyli, aby się przygotować na tak długo oczekiwaną konfrontację. Konfrontację z przyjacielem.

***
(Naruto)

Na polu bitwy towarzyszyła mi drużyna Kiby wraz z Hinatą i Shino, oraz kilku ludzi z Anbu. Jak na osoby zaatakowane z zaskoczenia byli świetnie przygotowani. Co chwila w moje ręce wpadali jacyś obcy shinobi stojący po stronie przeciwnika.  Mnie osobiście oni nie interesowali. Mój cel był prosty i każdy o tym wiedział. Przyszedłem tu, aby odzyskać przyjaciela.

Walcząc ze zwykłymi, słabymi shinobi, dobiegł mnie delikatny głos Hinaty.

-Zbliża się. Za niedługo powinien być na miejscu. Wyjdzie z północnej strony lasu.- słysząc to moje serce zabiło mocniej, a krew w żyłach przyspieszyła tempa. Ciało zamarło na środku w oczekiwaniu. W tym momencie te kila sekund trwały jak cała wieczność. Nie mogąc się już doczekać spotkania ryknąłem najgłośniej jak tylko potrafiłem.

-Sasuke! – pragnąłem żeby  mnie usłyszał, chciałem żeby wiedział, że tu jestem, mój krzyk był ponagleniem.
Chwilę później niedaleko skraju lasu wyłoniła się sylwetka młodego mężczyzny. Wolnym i dumnym krokiem zmierzał w Naszą stronę. Fiołkowa koszula ,jaki i czarne włosy,  kołysały się w rytm nadawany przez ciepły wietrzyk. Pochwa z katanę umocowana przez fioletowy pas na biodrze.

Mężczyzna przystanął. Rozejrzał się dokładnie po otoczeniu i wyciągnął połyskującą broń z pochwy. Nim się zorientowałem ruszyli na niego ludzie z Anbu oraz Kiba. Zostali oni jednak w mgnieniu oka pokonani. Na polu bitwy stałem już tylko ja, Hinata i Shino, lecz i oni po chwili leżeli nieprzytomni na ziemi. I dopiero w tym momencie zrozumiałem powagę sytuacji. Szukałem wzrokiem osoby, która mogłaby przetransportować 
 wszystkich pod barierę. I znalazłem.

-Ej Ty ! Zabierz wszystkich do bariery, niech tam zajmą się nimi medycy! – osoba ta spojrzała na mnie i zrobiła to o co prosiłem, a raczej to co kazałem mu zrobić.

W pełni skupiony przerzuciłem wzrok na przyjaciela stojącego nieopodal. Od jego osoby bił chłód, a twarz nie wyrażała jakichkolwiek emocji. Tak jak zawsze- pomyślałem.

-A więc, będziemy tak stać i wpatrywać się w siebie ? – po polanie rozległ się twardy głos bruneta.

-Jesteś bardzo niecierpliwy, Sasuke.

-Nie mam czasu na jakieś pogaduszki. Przyszedłem tu z konkretnym celem.

-Nie dość, że niecierpliwy to jeszcze wygadany.- tym razem brunet nic nie odpowiedział. Po prostu dzikim pędem natarł na mnie kataną.  Sparowałem jego atak kunai’em. Muszę przyznać, że nie byłem na to odpowiednio przygotowany, dlatego na moim ramieniu wykwitła delikatna rana od cięcia kataną. Po zadaniu ciosu Sasuke czym prędzej odskoczył od mojej osoby na bezpieczną odległość. Lekko ugiął kolana i się zgarbił. Katana powędrowała do pochwy, natomiast on wykonał kilka pieczęci. Odczytywałem je po kolei.

Wąż. Tygrys. Małpa. Świnia. Koń. Tygrys.

Znałem tą technikę na wylot i spodziewałem się wielkiej kuli ognia. Dlatego też, teleportowałem się jak najdalej od zajmowanego miejsca. I tak jak sądziłem sekundę później w moim kierunku leciał ognista kula. Ogień ugasł i pozostawił po sobie pamiątkę w postaci czarnego śladu na ziemi. Sasuke spojrzał na mnie z kpiącym wyrazem twarzy.

-Czemu uciekasz  przestraszony kotku ? – po wypowiedzeniu tych pamiętnych słów chłopak bezczelnie się roześmiał. Teraz wyglądał jak opętany. Po chwili jednak znów przywdział na swoją twarz zimną maskę. Ja natomiast cały czas stałem i wpatrywałem się w jego osobę. W moim sercu rozlało się ciepłe uczucie. Otuliło ono całe moje ciało. Zawładnęło mną.

Pamiętał.

-Więc jednak czasem wracasz do przeszłości, co Sasuke ? – z uśmiechem na ustach odpowiedziałem przyjacielowi.  Byłem bardzo szczęśliwy. Tliła się bowiem we mnie nadzieja, że mój przyjaciel wróci. Tak jak się spodziewałem i tym razem nie odpowiedział. 

Po prostu kontynuował zaczętą walkę. A ja chcąc nie chcąc musiałem rzucić się w jej wir.
***
Nie wiem ile czasu zleciało, nie wiem ile godzin, minut i sekund upłynęło od rozpoczęcia walki. Wiedziałem jednak jedno. Obaj byliśmy na skraju wyczerpania. Lecz uparcie walczyliśmy. Dumnie wypinaliśmy pierś przed siebie. W tym momencie staliśmy na zniszczonej polance, twarzą w twarz, oddaleni od siebie o kilkanaście metrów.  Dokładnie widziałem jak jego krew spływa po ręce i powoli sączy się także z oka. Widziałem jak potargane ubrania unoszą się wraz z przyśpieszonym oddechem.

Chciałem zostawić to tak jak jest w obecnym stanie. Nie pragnąłem dalszej walki, pragnąłem spokojnie porozmawiać i przekonać go do powrotu. Jednak to nie mogło się spełnić. Sasuke, chyba zirytowany czekaniem, wyciągnął miecz z pochwy i ruszył na mnie. Do obrony, tak jak poprzednio, użyłem małego kunai’a. Nasza broń skrzyżowała się. Ocierany o siebie metal wydał charakterystycznie nieprzyjemny dźwięk. Chłopak błyskawicznie odskoczył na swoje poprzednie miejsce. Brunek składał pieczcie do Chidori. 

Już nie myślałem o tym żeby spokojnie go przekonać do powrotu. Uświadomiłem sobie, że będę musiał to zrobić siłą. Nie zważając na nic tak samo jak Sasuke złożyłem pieczęci, a w mojej naprężonej dłoni zabłysła powietrzna kula.  Napiąłem mięśnie, zebrałem potrzebną czakrę do wybicia się w noga i  już miałem ruszyć tak jak mój przeciwnik, lecz coś mi w tym przeszkodziło. I to nie było coś tylko ktoś. Zwrócona do mnie plecami, z rozłożonymi rękami  stanęłam pomiędzy nami Nasza przyjaciółka – Sakura. Zdezorientowany dezaktywowałem technikę.

Co ona tu robi, do jasnej cholery? Przecież zapewniała mnie, że to rozumie. Dlaczego ona nigdy nie potrafi mnie słuchać.

-Sakura, oszalałaś ? przecież mówiłem Ci, że masz nie ruszać się po za obręb bariery, tak ? – owładnął mną gniew. Przyczyny były dwie. Opuszczenie swojego stanowiska oraz totalne ignorowanie mojej wypowiedzi. Nie pozostało mi nic innego jak tylko obserwować zaistniałą sytuację.

Widziałem jak jej rozłożone dłonie opadają na bok i jak małymi kroczkami przesuwa się do przodu. Byłem tak skoncentrowany na jej osobie, że nie zauważyłem jak Sasuke w szybkim tempie materializuje się przed jej sobą i mocnym uściskiem chwyta jej drobną szyję. Zauważyłem, że Sakura łapie za jego przegub, lecz nic z tym nie zrobiła. Po prostu, położyła swoją dłoń na jego ręce. Prze chwilę obie sylwetki trwały bez ruchu. Nagle w moje oczy uderzyły odbijające się od metalu promienie słoneczne. Zagubionym wzrokiem spojrzałem na rozgrywającą się akcję.  Oczy rozwarły się ze strachu i zaskoczenia. Błyszcząca katana wycelowana była wprost w gardło dziewczyny. Chciałem zmusić moje ciało, lecz wstąpiła we mnie bliżej 
nieokreślona niemoc. Stałem w miejscu, jak jeden z drewnianych kołków na polu treningowym.

Obraz Sasuke celującego do Naszej kompanki z drużyny, pochłonął mnie tak bardzo, że nie dostrzegałem niczego innego oprócz tej dwójki. Sakura poruszyła się nieznacznie, a po chwili na twarzy brunetka wymalowało się chwilowe oszołomienie. Po sekundzie  ono jednak ustąpiło miejsca codziennej masce. Kolejną czynność jaką dojrzałem było to wzmocnienie uścisku przez Uchihę. Moment później gardło zostało oswobodzone, miecz został odsunięty na bezpieczną odległość, a brunet cofnął się o kilka kroków w tył. Wtedy odetchnąłem, ponieważ myślałem że życie dziewczyny nie jest już zagrożone. Jednak jak bardzo się myliłem.

W chwili obecnej jestem świadkiem śmierci najbliższej mi osoby.

***

-Sakura ! – z mojego gardła wydobył się rozpaczliwy krzyk. Można by rzec, że był to wrzask. Odrętwiałe ciało zmusiłem do jakiegokolwiek ruchu. Nogi plątały się podczas biegu  oddech znacznie przyspieszył. Widziałem jak jej ciało osuwa się w dół, by po chwili zderzyć się z twardą ziemią.

Kiedy byłem już bardzo blisko niej, zwróciła na mnie wzrok. Nie wyczytałem z jej oczu żadnych uczuć.

-Sakura, słyszysz mnie ? - rzuciłem się na kolana obok jej tali, jednocześnie chwyciłem za jej ramiona. Spanikowany zacząłem potrząsać jej ciałem. Po raz kolejny zwróciła swoje oczy na moją osobę. – Sakura odezwij się, błagam. – mocniej ścisnąłem jej dłonie. Uczucie tracenia bliskiej Ci osoby na własnych oczach jest okropne.  Nie wiedziałem co mam robić, nie wiedziałem w jaki sposób mam jej pomóc. Teraz mogłem tylko płakać. – Sakura-chan, Sakura-chan, Sakura-chan… - nieskończenie wiele razy jej imię wypłynęło z moich ust. Jednak musiałem się opamiętać.  Powolnie wstałem z klęczek i . - przeniosłem spojrzenie na sprawcę tego czynu. Złość zagotowała się w moim wnętrzu. Teraz miałem ochotę go zabić. – Dlaczego to zrobiłeś ? Przecież ona nie była niczemu winna. Nic Ci nie zrobiła. To ze mną miałeś walczyć, a nie wyciągać broń przeciwko bezbronnej dziewczynie, co gorsza Naszej przyjaciółce.

-Twojej przyjaciółce, Naruto. – słowa te wyryły się w mojej pamięci. Chyba nigdy ich nie zapomnę.- Zresztą jej śmierć jest mi na rękę. Pozbywam się przeklętych mieszkańców wioski.

-Co Ty pieprzysz Sasuke ?! Tak samo jak Konoha jest naszym domem, tak i jest Twoim !

-Zapomniałeś o tym szczególe, że to ona winna jest za zabicie mojej rodziny.-  bolesne wspomnienia dały o sobie znać. Na jego bladej twarzy ukazały się odrobinki cierpienia. Doskonale wiedziałem jak była Jego sytuacja. Lecz nie twierdziłem, że to wioska jest winna. Tylko pojedyncze osoby.

-Ale Sasuke. Osoby, które odpowiadały za całą tą masakrę już dawnie żyją. Dokonałeś już zemsty. Czemu miałbyś mścić się na niewinnych mieszkańcach wioski?

-Ponieważ chcę, aby poczuli ten samo ból co ja, kiedy na własnych oczach traciłem cały sens życia.- w tym momencie brunet wykonał szybki ruch katana żeby oczyścić ją z kapiącej krwi. Chwilę później wkładał ją do pochwy. Przeczesał włosy i odwrócił się na pięcie. Nie wiedząc o co się rozchodzi, poderwałem się do biegu, aby go zatrzymać. Ale w tym momencie na polanie stało się coś bardzo nie oczekiwanego.
Znów pomiędzy nami ktoś stanął. Osoba miała na sobie czarny płaszcz. Kaptur osłaniał twarz tak, że nie można było dostrzec żadnych szczegółów. Postać odwróciła się do mnie i spojrzała na mnie swoimi czarnymi oczami. Wydały się ono łudząco znajomo. I po chwili skojarzyłem, że identyczne posiada mój przyjaciel. Obcy gość zamaszystym ruchem odwrócił się w stronę odchodzącego bruneta.

-Zatrzymaj się, Sasuke. – spokojny głos rozległ się po polanie. Dostrzegłem jak osoba do której się zwrócił napięła wszystkie swoje mięśnie. Tak jak go poproszono, zatrzymał się. Po chwili z wyciągniętą kataną odwrócił się w moją stronę.


-Czego chcesz ? – warknął charakterystycznym dla niego tonem. – A tak w ogóle to kim Ty jesteś?

- Chciałem wyjaśnić kilka istotnych spraw.- odparł zdejmując tym samym okrycie z głowy.

Po tej krótkiej wymianie zdań obraz przed moimi oczami z początku stał się czarny, później przeobraził się w krwistą czerwień. Lecz na sam koniec pojawił się ten sam obraz. Z tym, że zaszła w nim mała zmiana. Polana nie była zniszczona, Sasuke nie był w tak złym stanie, ja nie odczuwałem żadnego bólu. Mimowolnie spojrzałem też na dziewczynę. Zaskoczyło mnie to co ujrzałem. Miała zamknięte oczy, ale oddychała, a na jej brzuchu nie było żadnej razy po mieczu.

Zdezorientowany spojrzałem przed siebie. W ogóle nie rozumiałem o co się tu rozchodzi. 
***
Ach. Cóż tu dużo mówić. Z tym rozdziałem miałam trochę problemów. Nie wiedziałam od czego mam zacząć, co w nim umieścić. Ale prawie po miesięcznej przerwie napisałam go. Mam nadzieję, że się spodoba. ;)
Dziękuje bardzo za kolejny miły komentarz Makiko Chan ;)

4 komentarze:

  1. Wooow :D. Boski!
    Czyżby Itachi ? Albo Madara ?
    Ciekawa zagadka się z tego robi :D
    Kocham twój styl pisania ♥♥ I chciałabym napisać Ci jeszcze dużo, dużo rzeczy, ale jakoś tak się stało, że nie mam ostatnio weny do komentowania. Mam nadzieję, że mi to wybaczysz..
    Z naprawdę wielką niecierpliwością czekam na kolejną notkę . ^^
    Buziaczki ; *****

    OdpowiedzUsuń
  2. Powiem Ci szczerze, że na początku troszeczkę się pogubiłam. Zupełnie nie mogłam złapać tematu, przez co dobrą chwilę zastanawiałam się, co opisujesz. Czy mogłabyś na przyszłość dawać informację, że opisujesz "przeszłą przeszłość?"? Ewentualnie zabieg kursywą by wystarczył. Pewna jestem, że znajdzie się dużo takich mało spostrzegawczych czytelników, co ja i tylko się zniechęcą.
    Teraz nie będę już ukazywać Ci przykładów jakichś tam potknięć, ponieważ wiem, że wszystko będzie się opierało na wcześniejszych komentarzach. Jeśli chodzi zaś o literówki, to w moim mniemaniu, żadna jakoś szczególnie nie wpadła mi w oko. Dlatego przejdę do fabuły, a raczej do jej końca, ponieważ to ona zainteresowała mnie najbardziej. Jeśli miałabym obstawiać, to obstawiłabym, że jest to Tobi (nie wiem jaką wersję zakładasz w opowiadaniu - traktujesz go jako Madarę, czy Obito?). Umiejętności, które przedstawiłaś tak mi się przynajmniej kojarzą. Ewentualnie Pein, chociaż... Nie, jakoś tego nie dopuszczam. Problem mojej niewiedzy polega na tym, że nie wiem w jakich realiach osadziłaś opowiadanie, jednak mam nadzieję, że niedługo się dowiem. Tak samo mam nadzieję, że kolejny rozdział pojawi się w miarę szybko, ponieważ chciałabym móc przeczytać ciąg dalszy sytuacji zaczętej w drugim rozdziale. Podsumowując: Rozdział mi się podobał, jednak dopiero wtedy, gdy skojarzyłam fakty. Nie był jakoś zbytnio przesączony zwrotami akcji, jednak mimo wszystko był bardzo przyjemny w odbiorze. Oby tak dalej.
    Na pewno zajrzę tutaj jeszcze nie raz i skomentuję co nieco. Mam nadzieję, że nie będzie to dla Ciebie problemem. Dodałam już do obserwowanych. Nie omieszkam też zaprosić Cię do siebie: jeśli znajdziesz wolną chwilę, to byłoby mi miło, gdybyś wyraziła swoje zdanie na któreś z moich opowiadań. www.szkola-liscia.blogspot.com - resztę znajdziesz w linkach.

    Pozdrawiam i do napisania!

    OdpowiedzUsuń
  3. Trafiłam na Twoje opowiadanie i naprawdę się cieszę, bo piszesz świetnie! Dzięki tym wszystkim opisom niemalże czuję to, co każdy bohater, a to niesamowite uczucie.
    Zakapturzona postać? Przeczuwam, że to Itachi, ale równie dobrze możesz nas zaskoczyć czymś innym :) Pozostaje też kwestia tego, co się stało z Sasuke, ale mam nadzieję, że dowiem się (przynajmniej co nieco) w kolejnym rozdziale. Nie mam wprawy w pisanie długich komentarzy, chociaż mam wiele myśli w głowie - wszystkie pozytywne - dlatego powiem tylko, że życzę weny i pozdrawiam! ^^

    OdpowiedzUsuń
  4. Przepraszam, że tak długo mnie nie było!! Naprawdę nie miałam czasu, a tak żałuję :/. Na początku, jak meagham nie wiedziałam, czy to wspomnienia czy co : o. Potem przyszło mi na myśl genjutsu XD, nie wiem dlaczego XD. Mam wrażenie, że tą postacią jest albo Itachi, albo Madara ;o. Jak Sasuke mógł to zrobić Sakurze?! Znowu xD. Dobra lecę dalej ;*

    OdpowiedzUsuń