Byłam na to przygotowana. Dopuszczałam do siebie tego typu
myśli, jednak gdzieś głęboko we mnie czaił się mały promyczek nadziei. Nadziei
na lepsze jutro. Promyczek miał rozświetlić mrok, który z roku na rok, z
miesiąca na miesiąc, z dnia na dzień, z godziny na godzinę powiększał się,
zaciskał swe kajdany wokół naszych misternych ciał. Czerń pochłaniała Nas nawet z minuty na minutę , a my nie mogliśmy
się jej przeciwstawić. Jednak nie była to pastelowa szarość zmierzchu, nie
miękka czerń księżycowej nocy. Nas otaczała smolista czerń, z którą powoli
zaczęliśmy się zlewać. Byliśmy jak szamoczące się ptaki w szklanych klatkach,
niezdolne do wytargnięcia się oprawcy.
Ciemność, która panowała wewnątrz mnie kontrastowała z
czerwienią wschodzącego słońca. Stojąc wprost naprzeciwko ognistej kuli,
trzeba było przymknąć oczy by cokolwiek ujrzeć. Od lasu znajdującego się kilka
metrów za nami wiał przyjemny, chłodny wiatr , który wprawiał w delikatny ruch
źdźbła soczystej trawy. Od czasu do czasu kosmyki moich włosów delikatnie
wyrwały się do przodu, jakby chciały pokazać, że to właśnie tam mam skierować
swoje ciało. Jednak ja uparcie trwałam w miejscu. Ramię w ramię z moim
kompanem. Sama nie wiedząc na co , czekałam.
Z wczorajszego dnia nie pamiętam zbyt wielu szczegółów. Byłam właśnie na wieczornym spacerze po
Konoha. Przechadzając się po uliczkach
Naszej wioski, natknęłam się na grupę Anbu wracającą z misji. Świadczyły o tym
ich zabrudzone stroje oraz nieliczne rany na ciele. Już z daleka dało usłyszeć się ich podniecone
i zarazem spanikowane głosy. Gdy
znalazłam się dostatecznie blisko trzech mężczyzn, usłyszałam o czym tak
zawzięcie rozmawiali. „Jak najszybciej trzeba poinformować o tym Czcigodną” ,
„zwlekanie z zawiadomienie może kosztować Nas bardzo dużo” , „pamiętajcie, że
Jego osoba figuruje w księdze Bingo”, „tak, tak, a na dodatek sprzymierzył się
z najniebezpieczniejszym shinobi w całym
Kraju Ognia” , „ i żeby tylko w Kraju Ognia”.
Słysząc taką wymianę zdań, moje ciało doznało szoku. I nie tylko ono. Ja
też go doświadczyłam. W wyniku tego stanęłam w miejscu. Na środku ulicy. Przez
umysł przelewały się różnego rodzaju myśli.
Oderwanie się od rzeczywistości trwało na tyle długo, by pozwolić
mężczyznom zniknąć z mojego pola widzenia. Z zamiarem dowiedzenia się czegoś
więcej, ale przede wszystkim potwierdzenia moich domysłów, szybkim krokiem
skierowałam się do gabinetu Hokage. Przemierzając uliczki nie zważałam na nic i na nikogo.
Obojętne mi było czy na kogoś wpadłam i odeszłam bez przeprosin. Teraz mój
umysł i ciało były spowite niewidzialnymi nićmi, które uporczywie ciągnęły mnie tą samą
drogą co Anbu. Do siedziby doszłam, a raczej dotruchtałam pięć minut
później. W szybkim tempie pokonałam
schody i znalazłam się na odpowiednim piętrze .Na korytarzu minęłam Shizune,
która rozgorączkowana próbowała mnie zatrzymać. Wyrwałam moją rękę z jej
uścisku i trochę niedelikatnie ją odepchnęłam. Za plecami usłyszałam już tylko
cichy jęk bólu. Żadnych kroków. W tym momencie moim celem było jak najszybsze
dojście do gabinetu. I gdy tak się stało, i znajdowałam się przed samymi
drzwiami, bez pretensjonalnie nacisnęłam klamkę, i weszłam do pokoju. Na twarzy
zebranych wymalowało się zdziwienie. Jako pierwsza oprzytomniała moja
mistrzyni. Zaczęła coś do mnie mówić. Nie słuchałam jej jednak. Moim celem było
potwierdzenie moich domniemań.
-To o Niego się rozchodzi, prawda ?- wtrąciłam moje pytanie w połowie jej wypowiedzi. Członkowie Anbu spojrzeli po sobie, a po chwili przenieśli swoje zdezorientowane spojrzenia na mnie. Czcigodna nie odzywała się, stanęła tylko w pół kroku i patrzyła w dal. Przeszywała moją sylwetkę i spoglądała na przybyszy zza drzwi. Mnie to nie interesował. Chciałam dowiedzieć się jednego. Ponowiłam więc pytanie. – To o Niego się rozchodzi prawda?
- Sakura, proszę uspokój się. Musiałaś się przesły…
-Błagam, odpowiedz mi na to pytanie a dam Ci spokój. Wyjdę z tego pokoju i pójdę sobie. Tylko odpowiedz. – w tym momencie żebrałam o litość, a także kłamałam. Hokage z wahaniem spojrzała mi w oczy, skinęła tylko głową i wypowiedziała nieme „tak”. I to te gesty przyczyniły się do zachwiania równowagi, którą tworzyłam przez długi okres czasu. To one zniszczyły całą,” piękną” rzeczywistość. I przez te gesty zrozumiałam, że po moich policzkach płynie słona ciecz, że stoję zgarbiona niczym zlęknione zwierze, i że mój oddech jest tak świszczący, że tylko on zakłóca idealny spokój. Później wszystko działo się w zastraszającym tempie. Zdanie raportu przez Anbu, rozgorączkowanie Naruto , oraz podjęcie decyzji o wyruszenie na misje mającą charakter pochwycenie zbiega.
I teraz oto, właśnie w tym momencie, stoję na polance i
czekam na domniemanego zbiega.
Powiem Ci, że odkąd zaczęłam czytać prolog, na moich ustach cisnęło się tylko jedno słowo "cudowne". Wprowadziłaś nas nie tylko w cudowny świat, jaki utworzyłaś, ale także dałaś zawirować wyobraźni każdego czytelnika. Był to naprawdę udany i interesujący zabieg.
OdpowiedzUsuńKolejną rzeczą, za którą Cię podziwiam jest to, że uciekłaś trochę od schematycznych prologów. U Ciebie można dowiedzieć się "czegoś". Spełnia on nie tylko rolę wprowadzenia do akcji, ale także pewnego rodzaju przedstawienie uczuć Sakury. Muszę przyznać, że zrobiłaś to po mistrozwsku.
Co zaś tyczy się uwag, to mam parę: Po pierwsze; nie widziałam nigdzie akapitów. Przydałyby się, naprawdę. Nie dość, że lepiej się to prezentuje, to przy okazji jest poprawne graficznie. Kolejną rzeczą, na którą chciałabym Ci zwrócić uwagę, to fakt, iż wyrazy "ci, nas, niego" piszemy małą literką, ponieważ w literaturze nie stosuje się form grzecznościowych. Tak dla woli ścisłości.
Wydaję mi się, że to już wszystko. Idę czytać dalej...
Trafiłam tu przypadkiem a już sam prolog wprawił mnie w osłupienie. :))
OdpowiedzUsuńIdę czytać dalej.
Prolog świetny *O* Bardzo ciekawy no i oczywiście o moich ulubionych postaciach z Naruto <33333333 Kiedy skończyłam czytać Twojego posta aż miałam ochotę przeczytać go drugi raz :*** Strasznie mi sie podoba, a wygląd nie dość że również cudowny to według mnie w sam raz pasuje do tematyki :DD
OdpowiedzUsuń