Światła latarni słabo oświetlały drogę do wyjścia. Nawet z
ich pomocą w Sunie pod osłoną nocy panowały egipskie ciemności. Księżyc, który
wisiał nad pustynną wioską, dawał nikłą łunę białego światła. Hulał zimny
wiatr, jednak na pustyni było to
normalne. Wysokie temperatury za dnia, niskie następowały zaraz po schowaniu
się ognistej kuli za linią horyzontu. Drobinki piasku, które unosiły się w
powietrzu, wprawione w finezyjny taniec przez podmuchy wiatru, odbijały się
lekko od mojej twarzy, zostawiając po sobie jedynie miłe i nikłe szczypanie,
które znikało szybciej niż się pojawiło. Obejrzałam się za siebie, w kierunku
północy. Moim oczom ukazał się budynek Kage, który majestatycznie trwał na
środku wioski, lecz teraz powoli znikał. Im bliżej byłam bramy tym mniejsza
wydawała się być siedziba Gaary. Jednak
to było tylko moje przewidzenie, złudzenie. Był to obraz, który chciałam
widzieć.
Dawał mi on wtedy świadomość, że jestem coraz dalej od całego tego
zamieszania, że dla nich jestem już prawie nieosiągalna. Po raz ostatni
rzuciłam okiem na budynek i przypomniałam sobie o Naruto. Sam naraził się na
niebezpieczeństwo ze strony Kakashi’ego i Uchihy i jedyne co zrobił to kazał mi
uciekać. Zrobił to tylko po to bym ja mogła odkryć co tak naprawdę knuje
wioska. Bym mogła spotkać się z Sasuke i nawiązać z nim nić porozumienia,
potrzebną do rozwikłania tajemniczego spisku. Chłopak chciał zdradzić mi
informacje z tajemniczych wydarzeń. Dla mnie równoznaczne było to ze zdradą
Tsunade i jej szatańskiego planu.
Niewątpliwie Naruto
był moim przyjacielem i mogłam mu zaufać. Mogłam ufać mu tak, jak ufałam za
dziecięcych lat. Wiedziałam, że mam w nim oparcie.
Zrobiłam gwałtowny zwrot i szybkim krokiem podążałam ku
bramie. Miałam na sobie ciemy, maskujący
się z otoczeniem płaszcz z Konohy, więc
jako tako nie obawiałam się nakrycia. Jedynymi przeszkodami jakie
napotkam to możliwość kontroli przez strażników, chyba że będę pogrążeni we
śnie, i przeprawa przez pustynię. W pojedynkę może być ona trudniejsza, jednak myślę, że powinnam
dać radę. W końcu dążę do tego by poznać
prawdę, to powinno pobudzać mnie do działania.
Im bliżej byłam bramy
tym bardziej nerwowa się stawałam. A co jeśli zostanę nakryta? Moja
jedyna i niepowtarzalna szansa na ewakuację z tego piekła przepełnionego
kłamstwami ucieknie mi sprzed nosa. Jak Tsunade się o tym dowie, to wsadzi mnie
pewnie do jakiegoś domu na odludziu i nałoży na mnie areszt domowy. Nie
wspomnę już o całym oddziale Anbu do
pilnowania. Ale nie mogłam być złej myśli. Musiałam wierzyć, że mi się uda.
Nerwową atmosferę wprowadzała też natura. Księżyc lekko oświetlający drogę,
dudniący wiatr i, najgorsze z tego wszystkiego, pohukująca sowa, która
wywoływała u mnie przeraźliwe boleści
brzucha. Czułam się jakbym była w jakimś
horrorze. Zaraz ktoś wyskoczy zza rogu jednego z domów, nałoży na mnie blokadę
czakry, unieruchomi mnie i zawlecze w łapska Kakashi’ego. Aż strach pomyśleć co
by ze mną zrobił…
Przystanęłam na moment widząc przed sobą, w niewielkiej
odległości budkę strażników i bramę. Na moje nieszczęście była zamknięta, i to na cztery spusty!
Zawahałam się przez moment i pomyślałam o powrocie. Jednak szybko
wyperswadowałam sobie ten pomysł z
głowy. Nie czekając wiele zebrałam się do szybkiego biegu. W momencie
gdy minęłam budkę strażników,
skumulowałam czakrę w nogach i odbiłam się od podłoża najmocniej jak tylko
umiałam. Po chwili zwinnie wylądowałam na pisakowej bramie wspinając się na jej
szczyt. Będąc już na górze dyskretnie spojrzałam w dół, jednak nikt nie rzucił
się za mną w pościg. Wzięłam głęboki wdech i lekko zeskoczyłam z wysokiej
bramy.
Chwilę później z zawrotną szybkością i wiatrem szarpiącym mi
włosy pędziłam przez piaskowe odludzie.
***
Moja przeprawa przez pustynię była długa, wyczerpująca i
mozolna. Za dnia doskwierał mi upał, niskie temperatury wstrząsały moim ciałem
za panowania nocy. Najgorsze jednak było to, że zaczynało brakować mi wody a
przede mną jeszcze połowa drogi.
Wyczerpana spojrzałam na ostre, czerwono – pomarańczowe słońce. Miałam
ochotę upaść na piach, odpocząć, zasnąć. Ale wiedziałam, że nie mogę tego
zrobić. Gdybym zatrzymała się na odpoczynek, mogłabym już nie wstać z
wyczerpania. Gdybym zasnęła, ktoś mógłby
mnie zaskoczyć, a mimo wszystko zaszłam już spory kawałek. Sięgnęłam do plecaka
po jedyne pożywienie, które się w nim znajdowało. Kulki energetyczne… Bardzo
pomocne i przydatne, jednak w smaku przypominały coś obrzydliwego. Nawet nie
mogłam określić co. Chyba nigdy czegoś tak niedobrego nie jadłam. Ale nie mogę
wybrzydzać. One są moim jedynym ratunkiem w mojej tułaczce po bezkresnym
piaskowym morzu.
Muszę iść dalej. Muszę to przetrwać.
***
Nie wiedziałam ile dni i nocy minęło. Zmęczona i wyczerpana
powłóczyłam nogami. Ociężale i z ledwością stawiałam każdy krok. Z powodu
odwodnienia przed oczami zaczęły pojawiać się moi prześladowcy, goniący mnie.
Widziałam Tsunade, która karała mnie i Naruto za nasze postępki. Czułam na
sobie pogardliwy wzrok Kakashi’ego. Widziałam wszystkich, dawnych przyjaciół,
odwracających się do mnie plecami. W kąciku oczu poczułam znajome szczypanie,
jednak ani jedna łza nie spłynęła po moim licu. W moim ciele znajdowało się za
mało wody, abym mogła pozwolić sobie teraz na płacz.
- Dlaczego ?- Ostatnie słowo podła z moich ust zanim upadłam
na rozżarzony piach pustkowia z myślą o jak najszybszej śmierci.
Toż to przecież druga, taka sama sytuacja…
***
Przyjemne ciepło ogarnęło moje ciało. Nieporadnie poruszyłam
się, poczułam wtedy, że moje ręce są skrępowane. Otwarłam szeroko powieki,
mając nadzieję, że coś zobaczę, jednak w pomieszczeniu gdzie się znajdowałam
panowała kompletna ciemność. Szarpnęłam się nerwowo pobujać zrobić coś z linami
na moich kończynach. Czakry użyć też nie mogłam.
„Do wszystkich Kage, zostałam złapana!’’ – Gorączkowo
myślałam co począć w takie sytuacji. Wiedziałam, że tak to się skończy,
przeczuwałam, że mnie dopadną. Tylko gdzie teraz jestem? W lochach Suny czy
Konohy. Co tak w ogóle się ze mną stało? – „ Ładnie się wpakowałaś, Sakura…” –
z rozpaczy chciałam krzyczeć, jednak żadne wysoki pisk czy też wrzask nie
wydobył się z mojego gardła. Wszystko zatrzymywało się w gałganie utkwionym w
moich ustach. W tym momencie zdałam sobie sprawę, że jestem skończona, opuściły
mnie wszystkie siły i chęci. Dałam sobie spokój z nerwowym szarpanie i
bezsensownym zdzieraniem gardła.
Przecież i tak nic z tego nie będę mieć. I tak mnie to do niczego nie
zaprowadzi. Na powrót położyłam się w pozycji w jakiej się obudziłam. Zamknęłam
oczy i myślami odpłynęłam w świat sennych, niespełnionych marzeń. Do świata, w
którym jestem szczęśliwa i razem z przyjaciółmi wiodę spokojne, niczym
niezakłócone życie. Udałam się do świata, w którym wszystkie niespełnione
marzenia stają się tymi spełnionymi, i
do świata, w którym wszystko jest lepsze.
Znów ciemność…
Obudziło minie gwałtowne szarpnięcie za przeguby.
Zdezorientowana otworzyłam oczy i pisnęłam cicho, co skutecznie zostało
uciszone przez szmacianą kulkę. Jasna łuna światła wpadała do pomieszczenia
przez lekko uchylone drzwi, tym samym oślepiając mnie. Bądź co bądź moje oczy
już od dłuższego czasu przyzwyczajone były tylko do ciemności. Z przymrużonymi
powiekami podniosłam głowę, chcąc dostrzec osobę, z którą mam do czynienia.
Jednak nie dane było mi poznać godności ów osobnika. Nim się zorientowałam już
wisiałam przerzucona przez jedno z jego ramion. Bezwiednie wisiałam na nim, a
on szedł w głąb korytarze lekko i zwiewnie, tak jakbym nic nie ważyła. W pewnym momencie podrzucił mną. Mój brzuch
nabił się na jego bark. Z siły uderzania do buzi naciekła mi ślina.
- Dziwna jakaś jesteś – rozbrzmiał cichy baryton mojego
oprawcy. – Nawet nie próbujesz się wyrwać.- Nastała cisza przerywana jedynie
jego krokami. – No i czemu nie odpowiadasz, hm ? Ach ! przecież masz knebel w
ustach. – Jego szyderczy śmiech odbił się od moich uszu. Wyprowadzona z
równowagi wierzgnęłam się trafiając nogą w jego udo. Cicho stęknął na co ja
uśmiechnęłam się triumfalnie. Mężczyzna natomiast ostrzegawczo ścisnął mają
talię, na której trzymał swoją rękę. – Pamiętaj, że to ja mam tutaj przewagę,
kochana. – dalsza część mojej jakże świetnej wycieczki, minęła bez większych komplikacji.
Gdy już w końcu dotarliśmy do miejsca naszej wędrówki,
mężczyzna niemiłe i wręcz brutalnie rzucił mnie na podłogę. Lądowanie było
twarde i nieprzyjemne. Poczułam nawet, jak coś chrupnęło w moim kręgosłupie.
Znajdowaliśmy się w jasnym pomieszczeniu, miało okna co bardzo mnie zdziwiło.
Myślałam, że mężczyzna zawiedzie mnie do jakiegoś obskurnego, pachnącego
stęchlizną i pełnego szczurów pokoju, aby torturować mnie dopóki wszystkiego
nie powiem. A tu proszę, tak niespodzianka. Przebywałam w pokoju urządzonym
ciepło i przytulnie, w kolorach brązu. Kanapa, kominek, półka z książkami…
Gdzie ja do cholery jestem.
-Coś taka zdziwiona? – Dopiero po tym jak chłopak się
odezwał, na powrót przypomniałam sobie o jego obecności. Odwróciłam się i
spojrzałam na niego chcąc dowiedzieć się kim jest. Jednak, nie wiele się dowiedziałam. Mężczyzna
odziany był w typowy strój ninja. Czarne, szerokie spodnie oraz tego samego kolory bluzka, a
wszystko to przepasane jedynie czerwoną szarfą w okolicy bioder. Na stopach
miał zwyczajne buty. Na głowie natomiast maska okrywająca całą jego głowę.
Ukrywała włosy, usta, nos. Prawie wszystko było osłonięte, jedynie widoczne
były oczy. Spoglądały na mnie z ciekawością i zainteresowaniem, spozierały mnie
od góry do dołu. Zlękniona wzdrygnęłam się delikatnie. Mężczyzna prychnął i zbliżył się do mnie.
Nachylił się nade mną i szybkim ruchem wyrwał szmatki utkwione w mojej buzi.
Kaszlnęłam, od razu nabierając ogromną dawkę powietrza, która w zastraszającym
tempie wlała się do moich płuc.– Nie bój się, nie mam zamiaru ci nic zrobić.
Miałem cię tu jedynie dostarczyć.- zwrócił się z kpiną i skierował w stronę
kanapy. Obślinioną przeze mnie kulkę rzucił na stół. Obrzydlistwo… Ale co się
dziwić. W końcu to facet. Spojrzałam na
niego nienawistnie i oblizałam spierzchnięte usta. Po chwili przełknęłam
zalegającą w ustach ślinę.
- A co ta ja jestem, jakaś paczka, że można mnie dostarczyć?
- Aj, jaka pyskata. Mówiłem ci już coś na ten temat, co nie
? Więc z łaski swojej przymknij tą swoją buźkę i siedź cicho dopóki nie
zostaniesz o coś zapytana.
-To mogę zadać chociaż jedno pytanie ?- Mężczyzna spojrzał
na mnie podejrzliwie i uśmiechnął się szyderczo.
- Co prawda, jeńcy, których bierzemy do niewoli, nie mają
nawet prawa głosu … - urwał swoją wypowiedź w połowie i spojrzał, po raz
kolejny tego dnia na mnie. – Ale chyba możesz zadać jedno pytanie. Jeżeli
stwierdzę, że nie wybiega ono poza granice twoich znikomych praw, to może na
nie odpowiem. Ale streszczaj się i pamiętaj o tym aby wykorzystać to pytanie
dobrze.
- Gdzie się znajdujemy ? – nie owijałam w bawełnę. Zapytałam
prosto z mostu. I chyba zszokowałam tym chłopaka. I myślę, że źle to zrozumiał.
- Co ty myślisz, że powiem…
- Znaczy nie! Nie tak ! Chodzi mi o to czy jesteśmy w Konoha
albo w Sunie. Źle dobrałam słowa do mojego pytania. Jeżeli przebywamy poza
terenami jakichkolwiek wiosek to dobrze. Nic więcej mnie nie interesuje.
- No to… tak. Przebywamy poza terenami wiosek.
Po tym jak usłyszałam odpowiedź odetchnęłam z ulgą.
***
Od ponad dwóch godzin siedziałam na ciemno brązowym dywanie,
w pomieszczeniu , do którego przyniósł mnie zamaskowany chłopak. Nudziło mi się
niezmiernie.
- Jak ten koleś tu był to mogłam przynajmniej poobserwować
co robi. – Westchnęłam znudzona i za razem zirytowana. Przekręciłam się na
drugi bok. Mimo wszystko, w dalszym ciągu miałam skrępowane kończyny.
- No przepraszam bardzo, że musieliśmy zostawić naszego
szanownego gościa samego na tak długi czas. – Ironiczny głos poniósł się po
pokoju i dotarł do mnie. Gwałtownym ruchem obróciłam się w stronę drzwi.
Dostrzegłam tam dwóch mężczyzn. Jednego którego już zdążyłam poznać oraz
kolejnego. Był mały, niski, szczupły i drobny. Zupełnie jak nie facet, tak
jakby dziewczyna. Spojrzałam na mojego ‘’znajomego’’, który machał do mnie.
Zdziwiona spoglądałam na niego. – Co ty robisz do cholery ? – ten mniejszy
zdzielił tego większego, potężniejszego, masywniejszego. – To nie małpka za wystawie w zoo, żeby do
niej machać. To jest nasz jeniec! Rozumiesz ? Jeniec!
- Tak, tak, zrozumiałem. – westchnął ostentacyjnie i
spojrzał na mnie. – Jeniec… - powtórzył zanim podszedł do mnie i mnie podniósł.
Zaciągnął mnie do drewnianych krzeseł i posadził na jednym z nich. – A więc
teraz, jeńcu, pozadajemy ci pytanie. Odpowiada ci to, prawda ? – jego tembr
głosu był jakiś dziwny. Niby to uprzejmy z jednej strony, a z drugiej…
straszny. Tak, jego głos zdecydowanie był straszny.
Chyba umrę tu prędzej niż w Wiosce Liścia albo Sunie.
O Kage! Miejcie mnie biedną w swojej opiece ! …
***
TAK! to rozdział 7 ;3 Też nie wierzę, że pojawił się on taaak szybko o.O
Ale powiem jedno, piątkowa nuda w sklepie babci jako sprzedawczyni <tak Luce pracowała, i zarobiła niezły hajs> była bardzo produktywna jak widać !! Więcej takich piątków poproszę >.<
Myślę, że rozdział powinien się Wam spodobać ^^
Co do rozdziału kolejnego < tak, tak mówię o kolejnym rozdziale! ;33 > myślę, że pojawi się niedługo, jednak nie tak ekspresowo jak siódemka ;))
Ja tak jak obiecałam lecę do Waszych opowiadań ;***
***
TAK! to rozdział 7 ;3 Też nie wierzę, że pojawił się on taaak szybko o.O
Ale powiem jedno, piątkowa nuda w sklepie babci jako sprzedawczyni <tak Luce pracowała, i zarobiła niezły hajs> była bardzo produktywna jak widać !! Więcej takich piątków poproszę >.<
Myślę, że rozdział powinien się Wam spodobać ^^
Co do rozdziału kolejnego < tak, tak mówię o kolejnym rozdziale! ;33 > myślę, że pojawi się niedługo, jednak nie tak ekspresowo jak siódemka ;))
Ja tak jak obiecałam lecę do Waszych opowiadań ;***
Pośpieszyłaś się z tym rozdziałem xD Nie spodziewałam się zastać następnej notki w tak szybkim tempie, ale cieszę się z tego, mam co czytać :) Akcja się szybko rozwija. Biedna Sakura... wpakowała się w niemałe kłopoty. Mam nadzieję, że jakoś uda jej się uciec i, że w końcu rozwikła tą nurtującą zagadkę. Ciekawa jestem jak to dalej się potoczy. Rozdział oczywiście jest jak najbardziej na plus i czekam na następny ;3
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i weny życzę Anna
Rozdział przeczytałam zaraz po publikacji ale nie znoszę pisać komentarzy na telefonie, tak więc robię to teraz :)
OdpowiedzUsuńJak tylko pomyślę iż myślałaś o porzuceniu bloga, to ma krew krzepnie...Dosłownie...
Tak więc zawieszenie nie brzmi aż tak źle w porównaniu do porzucenia, ale ja nie dam Ci spokoju, moja kochana, w prawdzie ja sama opuściłam mojego bloga zaraz po publikacji prologu i to na długi rok ale ty to nie ja, ja bynajmniej nie miałam osoby która by mnie nagabywała do dalszego pisania... ty masz mnie i nie tylko :) Dasz radę :*
Przechodząc do rozdziału, byłam w niesamowitym szoku iż udało Ci się napisać i opublikować go tak szybko, coś niesamowitego bo i grozić nie musiałam i nic :D
A więc tak jak nam wiadomo Sakura uciekła z pod wpływów że się tak wyrażę, wioski i wszystkich którzy mają coś wspólnego z tą wielka tajemnicą która jest głównym wątkiem tegoż opowiadania. Nadal mnie ciekawi o co w tym wszystkim chodzi, ale tego dowiemy się w swoim czasie, mam nadzieję. Teraz mierzi mnie i drapie sprawa tego "uprowadzenia", sama nie wiem jak to nazwać. Kim są ludzie którzy ją przetrzymują i czego przede wszystkim chcą od naszej Sakury dowiedzieć?
Z resztą ktoś musi wybawić Sakurę z opresji :D (kocham to słowo) i stawiam na to, choć może się mylę, co jest w 99,99% pewne iż jeśli Sakurze samej nie da się wydostać z kłopotów, pomoże jej w tym nie kto inny, jak nasz kochany Sasuke *_*
Pałam miłością bezwzględną do młodego Uchihy więc jak sama widzisz, mażę by szybko, a nawet niezwłocznie pojawił się w kolejnym rozdziale :D Ale to tylko takie moje siup bździu :D
No i muszę stwierdzić że rzeczywiście, kolejny rozdział równa się masa kolejnych zagadek i pytań. Aczkolwiek w kolejnym dowiemy się czego chcą ci głupi ludzie od naszej Sakury i pytania przejdą w niepamięć, chyba że zaserwujesz nam kolejną ich porcję. Ja narzekać nie będę, zaczynam to lubić :D
No to chyba na tyle... Pozdrawiam, oczekuję kolejnego rozdziału i pełnego wiadra weny, a żeby nie doszło nie daj Boże do zawieszenia tego cudownego bloga, na to się nigdy nie zgodzę! Pozwolę ci odsapnąć tylko wtedy, gdy opowiadanie dobiegnie końca... więc jak sama widzisz, nie uwolnisz się ode mnie tak prędko :D
Zaśmiecająca blogosferę Pauu Lina nie mogła się oderwać od TEGO WSPANIAŁEGO ROZDZIAŁU! Nie wiem co ta Sakura sobie pomyślała idąc przez pustynię. Nawet ja wiem, że to niewykonalne bez wody, tylko na jakiś tam tabletkach. Rozwalił mnie ten gościu co ją niósł a potem do niej machał, nie wiem czemu. Przyszedł mi na myśl Tobi ;D. A ten drugi, malutki? Hmm...nie rozgryzłam jeszcze kto to :D. Cały czas zastanawiam się o co chodzi z ta tajemnicą. Pewnie okaże się to dopiero później, ale wiedz tak na zaś, że na myśl o tym aż jajo zniosę. Łeee nie było Sasuke :c, ja tu za nim tęsknię. Nie jestem dobra w pisaniu długich komentarzy, a szkoda bo bym jeszcze popisała xD. No ja czekam na rozdział 8,9,10 i wiele innych!
OdpowiedzUsuńPozdrawiam cieplutko :*
Paula
No kochanieńka jak idzie praca nad nowym rozdziałem?
OdpowiedzUsuńIle masz procentów ;)
Dołączam się do pytania :33
OdpowiedzUsuńWchodzę tu i wchodzę, a tu nadal pusto. Już przeleciało sześć i pół tygodnia odkąd dodałaś siódmy rozdział ;( Mam nadzieję, że ósemka jest w toku i pojawi się szybciutko ;3
OdpowiedzUsuńKaj żeś polazła i kiedy masz zamiar wrócić Lue?!
OdpowiedzUsuńOdezwij się, daj jakiś znak, cokolwiek!!!
Rusz ten tyłek i do działania!
Byle by szybko!
Bo jak nie to Cię znajdę, choćbym miała przewrócić każde ziarenko piasku na tej planecie!
Znajdę i stłukę na kwaśne jabłuszko, oczywiście oszczędzę paluszki żebyś miała jak pisać nowy rozdział.
W kulki lecisz tak? Oj niech ja cie dopadnę Luce!!!
OdpowiedzUsuńGdzie cię wcięło?!