Światła latarni słabo oświetlały drogę do wyjścia. Nawet z
ich pomocą w Sunie pod osłoną nocy panowały egipskie ciemności. Księżyc, który
wisiał nad pustynną wioską, dawał nikłą łunę białego światła. Hulał zimny
wiatr, jednak na pustyni było to
normalne. Wysokie temperatury za dnia, niskie następowały zaraz po schowaniu
się ognistej kuli za linią horyzontu. Drobinki piasku, które unosiły się w
powietrzu, wprawione w finezyjny taniec przez podmuchy wiatru, odbijały się
lekko od mojej twarzy, zostawiając po sobie jedynie miłe i nikłe szczypanie,
które znikało szybciej niż się pojawiło. Obejrzałam się za siebie, w kierunku
północy. Moim oczom ukazał się budynek Kage, który majestatycznie trwał na
środku wioski, lecz teraz powoli znikał. Im bliżej byłam bramy tym mniejsza
wydawała się być siedziba Gaary. Jednak
to było tylko moje przewidzenie, złudzenie. Był to obraz, który chciałam
widzieć.